PIASECZUSETS MISTRZAMI WARSZAWY!
Wielki Finał nie zawiódł. Cóż to była za dramaturgia! Pięknie się patrzyło zarówno na grę Piaseczusets, jak i Polibudy. Obie drużyny prześcigały się w pomysłach, jak tutaj „tym drugim” wpakować kolejne punkty i jak im życie utrudnić. Trochę słabiej wypadł mecz o 3. miejsce, ale tutaj Ostapy nie dali rady wygrzebać się z plagi kontuzji, jaka dopadła ich na finiszu rozgrywek.
Zacznijmy od początku, czyli od meczu o brąz. Pierwsze dwie kwarty całkiem wyrównane. Zwłaszcza w pierwszej na prowadzeniu widzieliśmy raz jednych, raz drugich. W drugiej odsłonie po raz pierwszy zarysowała się nieznaczna przewaga „Hutników”. „Ostapy” dzielnie się trzymali, ale ostatecznie na przerwę miedzy połowami schodzili będąc na -6 (21:27). I wtedy nastąpiła ta fatalna w skutkach trzecia odsłona. To nawet nie był kryzys. To było totalne załamanie formy liderów rundy zasadniczej. Reprezentanci Hutnika wygrali trzecią kwartę aż 24:6 i pod jej koniec byli na +24. W oczywisty sposób „ustawiło” to losy brązowych medali. Ostap rusztowania kończą bardzo udany sezon na zaszczytnym czwartym miejscu, a brązowe medale wylądowały na szyjach zawodników Hutnika Warszawa.
.
Wielki Finał to już była walka na całego. Tutaj nie było mowy o „łapaniu przewagi”. Każda akcja błyskawicznie napotykała stosowną reakcję. Pierwsze trzy kwarty to niemal nieprzerwane prowadzenie Piaseczusets, choć ciężko jednak mówić o ich przewadze. Te kilkukrotnie zdobywane 6-7 punktów „na plus” to było nic biorąc pod uwagę dynamikę tego meczu oraz umiejętności strzeleckie obu stron. Piaseczusets mieli okazję się o tym boleśnie przekonać na początku ostatniej odsłony. Do tego momentu mogli być z siebie umiarkownie zadowoleni. Po trzydziestu pięciu minutach byli na +8 (49:41). Tak jak napisałem przewaga niewielka, ale jednak lepiej taką mieć, niż jej nie meić 😉 Późniejszych zwycięzców taka sytuacja chyba lekko „uśpiła”, a jak się gra w Wielkim Finale, to takie coś może drogo kosztować. I kosztowało! Polibuda zagrała absolutnie najlepszy basket, na jaki ją stać. Grali szybko, zaskakująco i z ogromną determinacją. Straty odrobili w niecałe cztery minuty (52:51) i ani myśleli się zatrzymać. W sumie od stanu 41:49 na swoją niekorzyść przeszli do 62:54 na plus!! Niesamowity zwrot akcji i niesamowita seria jak na warunki Wielkiego Finału! Piaseczusets pozostało niecałe pięć minut na odwrócenie losów meczu, które jeszcze nie tak dawno trzymali całkiem pewnie w swoich rękach. Do akzji wkroczyli wspólnie Piotr Dąbrowski (21 pkt, 5 zb, 3 as) i Tomasz Wójcikowski (21 pkt, 3 zb, 2 as). Ich kolejne celne rzuty dały Piaseczusets „run” 10:2, a co ważniejsze wyrównanie stanu rywalizacji i – nie moglismy sobie wymarzyć lepszego Wielkiego Finału – DOGRYWKĘ! Te dodatkowe pięć minut to dalej był koncert Piaseczusets. Niesieni sukcesami z końcówki czwartej kwarty zdominowali również dogrywkę. W sumie ostatnie dziewięć minut rywalizacji wygrali aż 18:4! Absolutnie mistrzowskie podejście!!
Oczywiście nie byłoby tych emocji, gdyby nie rywale Piaseczusets. Reprezentanci Polibudy grali świetnie, z pasją. Końcówka zwyczajnie im nie wyszła. Dobre zawody po ich stronie zagrali Michał Sosin (18 pkt, 4 zb, 1 as) oraz Darek Kubica (20 pkt, 6 zb, 4 as).
MVP Wielkiego Finału zwycięska drużyna – w Lidze WBA tradycyjnie ta nagroda idzie w ręce osoby wskazanej przez mistrzów – powędrowała do kontuzjowanego kapitana Piaseczusets, Maćka Boryczko.
.
Jako organizatorowi Ligi pozostaje mi w tym momencie wszystkim Drużynom i ich Zawodnikom serdecznie podziękować. Ja lige organizuję, ale cały klimat to już Wasza robota. Do zobacznie w kolejnej edycji, a ta startuje już 22. lutego.
.
Marcin Krysiak
Liga WBA – z pasji do basketu
.
.
.
.